sobota, 1 października 2016

Zaległości

Dużo się działo tylko nic się nie pisało, bo jak się można domyślić, nie było czasu. Na szczęście do wczoraj udało się uporać z wszystkimi pracami, które są wymagane.

Wyciąłem starą blachę mocującą płetwę balastową. Dospawana została nowa, szersza o 5 cm. Całość ocynkowania ogniowo. Zakołkowałem również stare otwory, na szczęście nie były rozwiercone więc wystarczył kołek fi 12 i trochę żywicy.





Razem z Danielem Wypychem, wybraliśmy się po maszty, które był uprzejmy zrobić dla nas Pan Mariusz Dziedzic z firmy MAST. Zrobiony wcześniej maszt nie był zły ale na Atlantyk wolę mieć ten element wykonany przez profesjonalistów. Domontowałem tylko światło topowe oraz wypełniłem maszt pianką budowlaną. Do zamontowania jeszcze antena, która będzie w poniedziałek.




Przerobiona została też zejściówka tzn. jej zamykanie. Podzieliłem go na połowę i zamontowałem listwy po obu stronach.






Wykonane zostały również wzmocnienia pod podwięzie wantowe. Wymienione są również wanty i sztagi. Przy okazji zabudowy wnętrza, zamknąłem również komory wypornościowe.




Cały pokład został pomalowany farbą antypoślizgową. Zostały zamontowane handrelingi oraz kosz dziobowy i narożniki na rufie. 










Wykonane zostały również wzmocnienia pod płetwy stabilizujące. Same płetwy są montowane szybrowo, niemniej za namową Wojtka Marosa, zastosowałem rozchylane pochewki, które będą skręcone zrywalnymi śrubami poza krawędzią spływy. Dzięki tak zastosowanemu "bezpiecznikowi", zyskuje możliwość regulacji zanurzenia płetwy i jednocześnie w razie uderzenia w przeszkodę, płetwa nie powinna się uszkodzić bądź będą to niewielkie uszkodzenia. Po wyrwaniu z pochewki będzie zabezpieczona krawatem aby jej nie zgubić. Wymiana zerwanych śrub i wsunięcie płetwy pozwoli nadal z niej korzystać. 





Zamocowałem również trzy punkty wpięcia dla pasów asekuracyjnych. Wg mnie, na setce dobrze sprawdzi się uprząż z krótkim i dłuższym wąsem. Zanim wychodzę do kokpitu wpinam się w ucho zamontowane na dnie. Dzięki długiemu wąsowi mam dostępny cały kokpit.

 Chcąc przejść na pokład, zapinam się krótkim wąsem do kolejnego ucha zamontowanego zaraz za daszkiem. Odpinam się wtedy z kokpitu i mogę spokojnie wpiąć się w stopę masztu. Będąc na kolanach jestem wtedy w stanie działać przy maszcie.




Chcąc zrobić coś na dziobie, przepinam krótki wąs w ostatnie ucho. Dzięki długości wąsa, nawet wypadając za burtę, głowę mam na wysokości pokładu i jest mi łatwo wrócić. W tym miejscu długi wąs nie daje pełnego bezpieczeństwa.




Dziękuję za uwagę :)







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz